"Ptak z cierniem w piersi wypełnia niezmienne prawo. Coś niezrozumiałego pcha go, by przebił się i zginął, śpiewając. W chwili gdy cierń wchodzi w ciało, nie pojmuje jeszcze, że to śmierć. Śpiewa i śpiewa, aż zabraknie mu tchu. Lecz my, gdy wbijamy ciernie w nasze piersi, jesteśmy świadomi, a mimo wszystko robimy to. Mimo wszystko".
Myślę, że większość z Was wie chociaż ogólnie, o czym jest ta historia. Ja też gdzieś miałam w pamięci urywki serialu i to była największa przeszkoda w czytaniu. Nastawiłam się na zakazane romansidełko księdza z pannicą, a ta książka wjechała mi czołgiem w emocje, na co nie byłam przygotowana. Takie "Wichrowe wzgórza" zupełnie do mnie nie trafiły, ale za to historia burzliwej miłości Meggie i księdza Ralpha zrobiła na mnie duże wrażenie. W ogóle historia rodu Clearych pełna jest wzlotów i upadków, chwil szczęśliwych i rodzinnych tragedii. Colleen McCullough postarała się o bardzo wyraziste postacie kobiece. Od złośliwej Mary Carson, przez chłodną Fee Cleary aż po zbuntowaną Justynę. Z główną bohaterką, Meggie, przeżyjemy właściwie całe jej życie, poznamy ją bardzo dokładnie, pewnie nie raz można się na nią złościć, innym razem jej serdecznie współczuć. Nie sądzę, żeby można było potraktować ją obojętnie. Ralph de Bricassart również nie jest tylko zwykłym księdzem, który złamał ślub czystości. Poznamy całą jego walkę wewnętrzną między wygórowaną ambicją, próbą służenia Bogu, a ziemską miłością do kobiety.
...