Nie ma nic poza nami. Tylko to – istnieje, jest prawdziwe i ważne. Ubieramy choinki, gdy podają informacje o kolejnym zamachu, klęsce głodu, gdzie - ,,głodni zamieniają ślinę w zupę szczawiową (…) żują zielone łodyżki, białe dżdżownice, dłubią paznokciami w ziemi, plewią wspomnienia.”, gdy przecież nam, trawa kojarzy się jedynie z urokami dzieciństwa. Dlatego zwykle patrzymy tylko w jedną stronę. Na rosnące cyfry. Nie dostrzegamy istoty, którą zbywamy jako drobnostkę, głównie dla własnego komfortu. A może też dlatego, jak śpiewał Jacek Kaczmarski - Bo jarmark trwa. Bez aktu kaźni. Smak życia nie byłby wyraźny. Czy już czas otworzyć oczy byśmy nie byli spóźnieni?