@ksiazkowe_opowiesci
Nikt nawet nie wiem ileż to ja się nawzdychałam nad "Poza czasem"... Ani ile razy przewróciłam oczami, ani ile razy złapałam się za głowę, postukałam w czoło, zaśmiałam z bezradności i załamałam ręce.
Względem „Poza czasem” miałam wielkie nadzieje i niesamowicie duże oczekiwania. Opis książki trafił idealnie w moje gusta czytelnicze:
Zakazana miłość zdolna pokonać bariery czasu, niezwykłe podróże, tajemnice, irlandzkie klify i ogromne przestrzenie będące scenerią, wśród której rozgrywa się niezwykły dramat dwojga zakochanych ludzi rozdzielonych przez czas.
Oczywiście, że się skusiłam.
I byłam pewna, że się nie zawiodę! Pierwsze rozdziały książki miały pewne niedociągnięcia, ale jednak byłam pozytywnie nastawiona.
W pewnym jednak momencie nie dałam rady…
Ta historia stała się zwierciadłem abstrakcji poganianej inną abstrakcją. Akcja, która pędziła na łeb i na szyję bez sensu, zachowania bohaterów nieuargumentowane w żaden sposób, uczucie wzięte dosłownie z pupy! Nutka detektywistycznej grozy, która bardziej bawiła niż faktycznie budziła przerażenie.
Nie, nie, nie.
Aż mnie serce boli jak bardzo zmarnowano potencjał tej opowieści. O ile warsztat autorki jest naprawdę całkiem dobry, to brak logiki i porządnego researchu i rozbudowania tej fabuły, sprawił, że ta opowieść z każdym kolejnym czytanym rozdziałem umierała w moich oczach.
Z bólem serca i wielkim rozgoryczeniem ...