Po debiutanckiej książce "Samotności" Kamil Zinczuk w "Powidokach" ponownie zanurza się w duszne opary życia Pokolenia X.
Te opary mają woń alkoholu, seksu, używek tańszych i droższych, coraz częstszych nostalgicznych wycieczek w magiczne wspomnienia z przeszłości, a często bywają również oparami nonsensu. W nich pławią się, a często topią, dzisiejsi trzydziesto i czterdziestolatkowie, którzy w połowie swego życia zaczynają dochodzić do wniosku, że wszystko, co ich otacza nie ma głębszego znaczenia i nie wróci to, co było.
Kiedy więc jedni ciągną bezrefleksyjnie kierat codzienności, drudzy miotają się w bezsilnej, z góry skazanej na porażkę, walce.
Autor zaś prowadzi swego bohatera, niczym Joyce Blooma w Ulissesie, każąc mu kluczyć miedzy zdarzeniami i lubelskimi ulicami i mimo wszystko wyciągać z zalewu beznadziei odrobinę wiary w sprawy najważniejsze.