"Jak tylko księża spostrzegli, że francuska armia rości sobie pretensje do majątków kościelnych, od razu we wszystkich kościołach figury i wizerunki świętych, matki boskiej i Chrystusa zaczęły ronić łzy"
Książka ta wyzwoliła we mnie wielki smutek, po pierwsze dlatego, że ktoś gdzieś tam we wszechświecie musiał się mocno pomylić, by takiego geniusza zesłać na ten padół ziemski zdecydowanie za wcześnie. Bo Paganini był geniuszem i w sumie dla mnie to nieistotne, czy był geniuszem, bo po prostu był taki zdolny, czy był nim, bo mu to zdecydowanie ułatwiła jego chorobliwa budowa ciała (podobno oprócz innych chorób, cierpiał też na Zespół Marfana). Niestety był też wrażliwym człowiekiem, który od dziecka był torturowany fizycznie i psychicznie, począwszy od jego własnego paskudnego ojca tyrana, który był pierwszym prześladowcą małego Nikola.
Jednak mój głęboki smutek, ma też i drugie podłoże. Mianowicie, wynika z tego, że ludzkość na przestrzeni wieków i dziejów, niczego się nie uczy. Wciąż daje się manipulować i po kawałku odbierać sobie wolność. Smutne to bardzo..
Książka bardzo warta przeczytania, mimo niewielkiej nieścisłości faktów, świetnie się ją czyta. A to, co "panowie w czerni" uczynili temu wielkiemu człowiekowi, woła o prawdziwą pomstę do nieba. A jego muzyka, to prawdziwy majstersztyk.