Poławiacze dusz

Nowa książka autorki "Miłość w czasach zagłady" to bez wątpienia książka dla wielbicieli stylu Dana Browna, a przede wszystkim klimatu "Aniołów i demonów" czy "Kodu da Vinci".

Młodemu jezuicie wezwanemu przed oblicze przełożonego zostaje powierzona tajemnica, która może zrewolucjonizować świat chrześcijan lub poważnie podkopać jego fundamenty. Chwilę później starszy człowiek umiera w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego śmierć do złudzenia przypomina inne tajemnicze zgony, do których doszło na przełomie ostatnich miesięcy. Odsunięta od gorących tematów dziennikarka, a jednocześnie przyjaciółka Lukasa wraz z powiernikiem tajemnicy wiary wplątują się w krwawą grę próbując zrozumieć jej zasady, a przede wszystkim wyjaśnić przed policją depczącą im po piętach, o jaką wartość toczy się bezlitosna zabawa w kotka i myszkę.

Mocno dominujący wątek historii Kościoła miesza się z wyścigiem rodem z filmu sensacyjnego, a to co staje się strzałem w kolano wobec "Poławiacze dusz" to romans, który zaczyna w pewnym momencie grać pierwsze skrzypce. Zamysł autorki jest ciekawy i stosunkowo dobry, acz chwilami poprowadzony nudnie i nużąco. Nie da się nie porównać stylu pisania oraz pomysłu zastosowanego przez autorkę do osoby i dzieł Dana Browna, a wręcz można odnieść wrażenie solidnej kopii różniącej się niewielkimi detalami i o ile "ojcu" Roberta Langdona wyszło wartko, o tyle Munzer przegadała sporą część książki, jak i chwilami mocno przesadziła z fabułą kipiącą niedo...