Mamy tu wątek studentki i wykładowcy, który lubię, jeśli jest dobrze napisany. 😁
Penny wpada na Jamesa w kawiarni, oblewa się kawą, on jej pożycza sweter, a potem spotykają się na zajęciach, gdzie okazuje się, że Hunter to jej wykładowca.
Teraz zaczną się ukradkowe spojrzenia, niejednoznaczne teksty i więcej przypadkowych spotkań.
Wkrótce oboje przyznają, że są w sobie zakochani (tak, dość szybko i znienacka), a ich znajomość stanie się normalnym związkiem.
Pełnym zazdrości, irracjonalnych zachowań i kłamstw, ale wciąż związkiem.
I to by było na tyle, jeśli chodzi o fabułę. Chyba najbardziej w książce przeszkadzało mi to, że nie działo się dosłownie nic więcej. Miałam wrażenie, że Penny i James spędzają ze sobą cały czas, bo autorka skupiała się tylko na opisie tych dni, w których się widzieli, a nawet jeśli nie, to bohaterka i tak tylko o nim myślała. O nim, lub o kimś innym...
I tu przechodzimy do drugiego minusa tej książki, czyli drugiej relacji bohaterki z drugim facetem. Kolega ze studiów, który na początku okazał się chodzącą czerwoną flagą, ale potem to on chyba został najbardziej skrzywdzony.
Nie będę opowiadać Wam, co się w tym specyficznym trójkącie działo, chociaż już w sumie sporo powiedziałam, ale dodam tylko, że Penny zachowywała się naprawdę okropnie. Nie wiem, czy ktoś jest w stanie ją polubić, ja dosłownie nic dobrego w niej nie zobaczyłam. Wykorzystywała Taylora i Jamesa, skakała od jednego do drugiego (a i trzeci przez chwilę się pojawił), nie mogąc się zdecydować, z kim być. Jakby w ogóle musiała decydować! Czy naprawdę, rezygnując z jednego, musiała biec ku innemu? Do żadnego z nich nie była przekonana, więc to wyglądało, jakby nie potrafiła być sama.
Ja naprawdę rozumiem, że to dziewiętnastolatka, ale zachowywała się czasem jakby miała 12. Niestała w uczuciach, kłamliwa i samolubna- tak ją widzę.
Nie wiem, jak książka wygląda w oryginale, ale polska wersja nie brzmi dobrze. Napisana jest tak jakoś nienaturalnie, nie płynie się przez nią, choć czyta się szybko. Jest dość krótka i kończy się cliffhangerem, jednak nawet on nie zachęcił mnie raczej do sięgnięcia po kolejny tom. 🤨
Podsumowując- nie polubiłam bohaterów, nie było tu żadnej ciekawej akcji, ani nawet tła fabularnego, było zbyt dużo bezsensownych zachowań i nieprawdopodobnych zdarzeń, chemia między bohaterami może i była, ale też wzięła się trochę znikąd, a cała ich relacja była czysto fizyczna, nie uwierzyłam w ich wielkie uczucie.
Jest mi przykro, bo naprawdę nie mam wygórowanych oczekiwań co do podobnych książek, ale ta mi się po prostu nie podobała na tak wielu poziomach, że ciężko mi wykrzesać z siebie jakieś pozytywne słowo.
Zostawiam tu 5/10, bo mimo wszystko, czytało się szybko i sam pomysł miał potencjał.