Wojna trzynastoletnia z zakonem krzyżackim oznaczała przełom w zmaganiach o panowanie nad południowym wybrzeżem Bałtyku. Dzięki zwycięstwu Polska odzyskała Pomorze Gdańskie. Do sukcesu walnie przyczynił się pogrom krzyżackiej armady na wodach Zalewu Wiślanego, pod Elblągiem. Z rzezi uszedł jedynie Wielki Mistrz. Książka Eugeniusza Kaczorowskiego przedstawia ten moment słynnej kampanii. Stopniowo przewaga strony polskiej przekształcała się w całkowity pogrom flotylli krzyżackiej. Na tle zadymionego widnokręgu jasno niczym świece paliły się lub dogasały wraki krzyżackich jednostek. Z niektórych skakali do wody knechci. Inne, w dobrej kondycji, zostały opanowane w abordażu przez zaciężnych polskich. Tymczasem pas wodny dzielący miejsce walki i brzeg coraz liczniej wypełniały głowy pokonanych. Mieli na sobie ciężkie zbroje, których nie zdążyli zrzucić. Czepiali się więc pływających desek, by tylko utrzymać się na powierzchni. Szukali płycizn i łach, dających oparcie dla nóg. Dawno pozbyli się hełmów z przyłbicami, więc ich strojne pióropusze pływały po powierzchni wód zalewu. Taki był koniec potęgi krzyżackiej, która do bitwy wystawiła 44 jednostki pływające, z 1500 zbrojnych na pokładach.