Bardzo jestem ciekawa kto i za jakie pieniądze okrzyknął to "coś", bestsellerem i gdzie wywołał on taką straszną falę dyskusji. Dla mnie to jest zwyczajny zbiór, czy nawet zbiorek plot, wątpliwej jakości, tak etycznej jak i literackiej i językowej. Justyna, czy jak tam ona naprawdę ma na imię, pisze "W podawaniu prywatnych informacji jestem bardzo powściągliwa", jednak nie przeszkadza jej to wcale wyciągać na wierzch brudy obcych ludzi, którzy dając jej klucz do swojego domu, w końcu jakoś jej tam zaufali.
W Polsce paniusia nie miała perspektyw, jak pisze, a w Niemczech znowu źle, bo jak ktoś śmie mieć pretensje, że parkuje na zakazie, tylko po to by poklachać z jakąś znajomą. W ogóle dla mnie ta autorka, to totalna żenada. Wydaje jej się, że jest "ambitna, błyskotliwa i inteligentna" (tak o sobie mówi), bo potrafi być zabawna.
W ogóle mam wrażenie, że pani sprzątaczce coś się pomyliło, pisze, że ona idzie do jakiegoś domu sprzątać jako GOŚĆ ! No kurna, gość to gość, a pracownik to pracownik. Niezależnie od tego czy to kasjer, sprzątaczka czy operator koparki. Gościowi nie daję kluczy do mieszkania i szmaty do ścierania kurzy do rąk, jak do mnie przychodzi. Aaa i w ogóle pojęcie "sprzątaczka" się tej pani wcale nie podoba. Kiedyś gdzieś usłyszałam taką nazwę "konserwator powierzchni płaskich", może tak niech nazywa swoją pracę ? A może w ogóle niech zmieni zawód?
Bardzo żałuję czasu, który straciłam na ten "bestseller", który koło prawdziwego b...