Charlotte po raz kolejny zostaje sama, a jej ukochany mąż wyrusza na niebezpieczną wyprawę. Nie będzie jej łatwo, będzie musiała udowodnić, że poradzi sobie z plantacją kawy, która tak wiele dla niej znaczy. Pojawia się pewien mężczyzna, który znacząco wpłynie na jej życie. W pewnym momencie listy od George przychodzą coraz rzadziej, a ona zaczyna mieć złe przeczucia. Niestety w końcu przestają przychodzić całkowicie, a on zostaje uznany za zaginionego. Kobieta postanawia wyruszyć w podróż, aby go odnaleźć. Czy przeczucia Charlotte się sprawdzą? Czy jej pomysł jest dobry? Kim okaże się mężczyzna, który pojawi się w życiu kobiety? Jak potoczą się losy Charlotte?
Historia, jaką znalazłam w książce, mnie się podobała. Po raz kolejny autorka przeniosła mnie do Afryki i to w naprawdę udany sposób. Z przyjemnością poznałam dalsze losy bohaterów, śledziłam ich wzloty i upadki, kibicowałam, kiedy coś nie szło zbyt dobrze. W książce dość dużo się dzieje, a to sprawiło, że przeczytałam ją w jeden wieczór. Czytało się ją szybko, a podczas czytania towarzyszyły mi emocje.
Główną bohaterką pozostaje Charlotte. Moim zdaniem troszkę się zmieniła, a jednocześnie pozostała nadal sobą. Mnie się to podobało i nadal sprawiało, że ją zdecydowanie lubiłam.
„Pod niebem Afryki” to ciekawa propozycja na wieczór. Ze swojej strony polecam.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA