Po sobie Artura Daniela Liskowackiego to zbiór wierszy, które wpisują się między egzystencjalne kreacje Leśmiana a zdumienia Białoszewskiego. Autorowi tomu bliżej jednak do tych ostatnich. Bliżej do kryzysowej dekonstrukcji niż do kreowania bytu wynalazkami języka. Seria jego lingwistycznych przygód składa się na przejmujący obraz walki o istnienie, rozgrywającej się wokół zaimka osobowego, którego pozycja i zmienna forma fleksyjna decydują o życiu i śmierci użytkownika. Walki rozgrywającej się wobec niezbywalnego pojęcia „ja”, które ustanawia całą resztę świata, decydując o własnej i cudzej egzystencji. Ale Po sobie jest również dowodem mistrzostwa z jakim Liskowacki prowadzi eksperymenty w poetyckiej przestrzeni lingwistycznego laboratorium, odkrywając za sprawą spokrewnionych brzmieniem słów, sensy zdań, podwojone w paronomazjach i kalamburach. Albo tropiąc w korzeniach prostych sformułowań kłącza etymologii i odnajdując na ich łodygach pąki nowych znaczeń lub miejsca nadające się do zaszczepienia ich rymem, aliteracją, zeugmą. Bierze przy tym pod lupę zwłaszcza zaimki, w których szuka ziarna tajemnicy swego istnienia.