Żyjemy w kulturze, w której ujawnianie własnych odczuć jest z jakiegoś powodu źle widziane. Zaczyna się już w dzieciństwie, kiedy dziewczynkom nie wypada się złościć, a chłopcy nie powinni płakać. Potem idziemy do szkoły, gdzie nagradza się za zdolności umysłowe, za okazywanie emocji zaś wpisuje uwagi do dzienniczka. Potem jest tylko gorzej. Zdenerwowane kobiety określamy mianem histeryczek, spanikowanym mężczyznom radzimy, by "zjedli snickersa". Mamy być profesjonalnie uśmiechnięci i opanowani. Zawsze i w każdej sytuacji.
Tyle że emocje stanowią naturalny element ludzkiego wyposażenia. Każdy z nas - o ile nie jest psychopatą - odczuwa radość, smutek, gniew, strach. I wbrew temu, co wmawia nam świat, tak właśnie powinno być. Blokowanie swoich emocji, w czym trenujemy się od wczesnego dzieciństwa, jest szkodliwe dla psychiki. Jeśli wyłączamy emocje, tracimy dostęp do nas samych i chorujemy. Świat opanowuje epidemia problemów psychicznych - zestresowania, wypalenia, depresji... By im zapobiec, trzeba zrozumieć, co się naprawdę czuje, nazwać własne emocje, pozwolić sobie je odczuwać i nauczyć się na nowo z nimi żyć.
Po prostu!