Jeżeli słowo „wkurw” kogoś razi, to podsuwam „kobiecą irytację”. Natomiast nie podsuwam „poezji kobiecej”, bo była i jest wymysłem facetów (co zresztą autorka ironicznie podkreśla). Poza tą etykietką dzieją się rzeczy zupełnie nieliryczne, raczej dosadne, mocne, zagęszcza się krajobraz lęków i urazów. Głowacka szczęśliwie uniknęła mielizn obnażenia i ckliwości – jej „kobiecość” uniwersalizuje się klarownie i rzeczowo, stając się „człowieczeństwem”. W każdym razie skaczącego po tych kanałach faceta, też DDA, zatrzymała na moment, a nawet (pora się przyznać) poruszyła do głębi. – Karol Maliszewski