Nadziałam się na nią, oj, nadziałam, ale to z własnej winy.
Po pierwsze - to książka dla dzieci. Tak, było w przypisach, ja nie zauważyłam i cóż, zamówiłam. Jakie było moje zdziwienie, trafiając na język bajkowy/dziecięcy, wielkie bukwy i sielankowość. I tutaj też mam zgryz - niby dla dzieci, ale pod koniec tomu niektóre ze scen (napomknę tylko, że chodzi o chirurgiczne kwestie) są przerażające. Tak, mam już swoje lata i wiem, że ludzie potrafią być okrutni i robić cuda wianki, jednak taki opis w książce dla dzieci jest trochę zbyt drastyczny. Rozumiem chęć pokazania jakie beznadziejne potrafią być dzieci i to wcale nie głupie, tylko wykonanie wyszło tak... 'krwiście i obficie'.
Autor kombinuje w temacie dwóch tatusiów, dwóch mam i 'ja jestem wiewiórką, chociaż wyglądam na żółwia'. Cóż, tolerancję dla odmienności wprowadza pełną gębą - okazuje się, że pluszaki nie mają problemu w postrzeganiu innych pluszaków tak, jak te chcą. I wszystko ładne, fajnie, niemniej jakaś granica powinna być, a tu jej nie widzę. Nie wiem, może powiecie że się nie znam i zła ze mnie baba, ale przeczytałam jak facet urodził dziecko i to dla mnie za wiele.