No właśnie - przeczytać, przeczytałam. Nawet mi się podobało (ale ...).
Powieść, której typu nie odważę się określić, jest niezła. Wierzeń, folkloru i czarownic jest tu nadmiar.
Nie - błąd - nie nadmiar.
Tyle ile potrzeba. Czyli dużo. Fabuła opiera się na twierdzeniu, że Głuchołazy niby są, ale nikt ich nie zna i po wyjeździe z nich, nieco zapomina. Dlaczego? - bo chronią je czarownice. Współczesne - jeżdżące dżipami i noszące buty markowe bardzo.
Mam również wrażenie, że autor dokonał całkiem niezłego research'u (co miał ułatwione, bo z Głuchołaz pochodzi. A CIT głuchołaski jest najlepiej zaopatrzonym Centrum Informacji Turystycznej, z jakim się spotkałam. To jednak nie zmienia faktu, że ten research zrobił i na lokalnych wierzeniach i tradycjach się oparł.
Bo wiecie, że w Głuchołazach istnieje Szlak Czarownic?
Nie wiecie. Bo Czarownice pilnują.
A dlaczego? Ano dlatego, że na Szubienicznej Górze (nad Głuchołazami) ponoć wieszano czarownice, a nie - jak gdzie indziej - palono na stosie. Wieszanie powoduje, ze - dziś powiedzielibyśmy, - DNA czarownic zostało na miejscu. I tu autor magię miejsca wykorzystał doskonale.
Doskonale - powtórzę.
To, że gwiazdek jest mniej niż dziesięć, jest oczywiste, bo książka jest spoza mojego komfortu psychicznego. Jest spoza moich lektur. Jest - psiakrew - powieścią, które traktuję "przeczytać i zapomnieć. Jest z nurtu fantasy, bądź czegoś takiego - obcego mojej duszy...
Nie przepadam za stylem pisarskim młodych twórców, do którego Jakub Ćwiek przecież należy.
Co więcej - historia Głuchołaz pokazana jest ciekawie (ciekawie to za mało:) i wszystkie miejsca wspomniane w książce istnieją naprawdę. A pręgierz faktycznie wygląda jak.... i małe france (przedstawienia czarownic) na deptaku tez są.... Za to szanowny Panie należą się peany, a nie marne 6 gwiazdek, które są właściwie tylko za to, ze to książka spoza mojej bajki.
Proszę uniżenie o wybaczenie tej niesprawiedliwości, ale akurat w kontekście procesów czarownic, niesprawiedliwość jest czymś, co po prostu jest.
[Wpis miał być opinią, ale za długie, jak zawsze. Na recenzję się nie nadaje, więc wrzucam na bloga.
Kanapowy blog jest błogosławieństwem dla mojego gadulstwa :)