Książka ta opowiada o prawdziwych wydarzeniach, które Pan Artur przeżył. Wyjechał do Dubaju, aby zapracować na długi, jakie miał w Polsce, chciał tam tworzyć projekt fitness-wellness. Kiedy chciał wrócić do domu przechodzą przez bramkę zapiszczało i został cofnięty do domu, a wieczorem został aresztowany. Nie pozwolono mu wyjechać, a do tego przyczyniła się osoba nazywana przez Pana Artura w książce Aniołem. Nie wiedział, za co i po co go zatrzymano. Jednak postanowił się nie poddać, wierzył, że ten koszmar szybko minie. Pomagała mu w tym wiara, często wspomina o modlitwie. Czas wolny spędzał ćwicząc współwięźniów i samego siebie. W pierwszym więzieniu w miarę dobre były warunki, choć osoby osadzone tam miały różny stopień przewinień, co już daje dużo do myślenia. Jego piekło zaczęło się, wtedy kiedy został przewieziony do innego więzienia. Cela maleńka, izolatka, z dziurą na załatwienie swoich spraw. Brak podstawowych przyborów takich jak pasta do zębów, mydło czy nawet leków, nie mówiąc już o braku materaca do spania i mnóstwie insektów. Autor opisuje też tych, którzy mu pomagają np. Nieliczne osoby ze służby więziennej. Książka jest napisana chaotycznie, ciągle powtarzane modlitwy, ćwiczenia, jakie wykonuje w danym dniu. Na początku mnie to denerwowało jednak po przeczytaniu uświadomiłam sobie że tak jest ze względu emocji jakie trzymały Pana Artura. Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej. Widać to pogodzenie z losem, ale nie poddaniem się, tu zadziałała silna...