Yuppie! W końcu przeczytałam! Gwoli wyjaśnienia, cieszę się nie dlatego, że na reszcie miałam okazję po tą książkę sięgnąć, ale dlatego, że wreszcie mam ją z głowy. Udało się.
Wojna z demonami zbiera coraz bardziej krwawe żniwo. Nigdzie nie jest bezpiecznie. W czasie nowiu nawet najgrubsze mury i najsilniejsze runy nie zapewniają wystarczającej ochrony. Jeśli misja Arlena i Jardira się nie powiedzie, ludzi czeka pewna zagłada.
Dzielenie książek na części nie zawsze jest dobrym pomysłem. Ba, w tym przypadku okazało się pomysłem koszmarnym. Bardzo słaba Księga I nie zachęcała do czytania ciągu dalszego, ale przemogłam się. Księga II również specjalnie porywająca nie jest. Więcej się w niej dzieje, zdecydowanie mniej rozdziałów "przegadanych" przy herbatce, ale jednak czegoś brak. Mnie nie wciągnęła. Ogólnie cała historia wydaje mi się zbyt rozwlekła, takie pisanie na ilość. Niektóre wątki można by wyciąć bez szkody dla opowieści.
Znów nie przekonali mnie również bohaterowie. Wkurzające Leesha i Renna, rozczarowujący Arlen, nawet Jardir jakiś taki dziwny. Nie tego chciałam i nie tego się spodziewałam. Fajnie czytało mi się fragmenty z punktu widzenia (o zgrozo!) Alagai Ka - postaci niezbyt skomplikowanej, ale też najmniej wkurzającej.
Po przeczytaniu całego cyklu jestem nieco rozczarowana - zbyt dużą ilością wątków pobocznych, skupianiem się Autora na mało istotnych postaciach, dużymi przestojami w akcji. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że potencjał, jaki miała seria, został roztrwoniony.
"Otchłań. Księga II" - nie wiem, czy polecam.