Ta seria jest dla mnie naprawdę niezwykła. Gdy tylko widzę kolejny tom od razu w sercu grają mi motylki, gdyż wiem, że czeka mnie niezapomniana przygoda w przeszłość. Tutaj co prawda bardzo zadziwił mnie wstęp, gdyż poznałam historię Sir Phillipa Cranea. Począwszy od czasu obecnego, aż po wspomnienie z jakich powodów poszukuje małżonki. W sumie można by powiedzieć, że całe spotkanie było im przeznaczone. Od niewinnej korespondencji przeszli do własnego życia prywatnego i tak mogłoby trwać nadal, gdyby nie odważna propozycja Phillipa. Była na tyle rzeczywista i absurdalna jednocześnie, że Eloise postanowiła złożyć mu wizytę, oczywiście w tajemnicy przed swoją rodziną. Tam poznała małe pociechy, które bardzo przypominały jej sceny z własnego dzieciństwa. Od walk przechodzili do kawałów, aż po niefortunny wypadek, który wiele zmienił. I kiedy już wszystko było na dobrej drodze nagle i niespodziewanie do posiadłości ów mężczyzny przybyło czterech braci Eloise, którzy rzucili się z pięściami na właściciela posesji. A dalej... Cóż, dalej musicie doczytać sobie sami:-)
Powiem wam, że nie potrafię się oderwać od pióra autorki. Bohaterowie są zawsze dobrze przedstawieni, zresztą by przypomnieć nam nieco z poprzednich tomów, czy też dzieciństwa tego zacnego rodu, na wstępie do kolejnego działu znajdziecie skrawki listów, które dotyczą ich wcześniejszego życia. Te kwestie budzą wielki nastrój pozwalając na wniknięcie w treść, jakby to była nasza rodzina, a nie postacie z książki. Zresztą każdy z nich jest autentyczny w tym co robi. Na początku Phillip jest nieco pogubiony, wciąż ma przed oczami rodzinną tragedię, a do tego wychodzi na to, że nie potrafi okiełznać własnych dzieci. Woli przed nimi uciekać, niż nasłuchiwać kolejnych bójek. Niemal na gwałt poszukuje żony, czyli matki dla swoich dzieci. Tylko nie spodziewał się, że kobieta pokroju Eloise będzie aż tak twardą sztukę. I że poczuje do niej coś więcej, a niżeli tylko szacunek.
Kocham tą serie i bardzo polecam czytać od tomu pierwszego!