Ostatni świat to jest rzecz bardzo tajemnicza, pełna mroku, mgły, snów, olśnień i zaskoczeń. Ransmayr świadomie, ale delikatnie i bez przesady sprowadza czytelnika na manowce anachronizmów. Nagle, w czasach Owidiusza, pojawiają się takie przedmioty i pojęcia, jak aparat telefoniczny, przystanek autobusowy, szyba okienna, a także całkiem współczesne nazewnictwo geograficzne. Odnajduję także w Ostatnim świecie pewne podobieństwa z Marquezem i Cortazarem. W gruncie rzeczy Ransmayr, ten świetny austriacki autor, chyba jako jedyny w Europie, także uprawia realizm magiczny, ale to nie jest żadna próba naśladownictwa latynoamerykańskiej literatury, przeciwnie - autentyzm i suwerenność tej prozy wydają się jej najmocniejszą stroną. Andrzej Szczypiorski