Miałam wielki problem z oceną "Ostatniego pociągu".
Jak sama autorka przyznaje,ta książka to przede wszystkim fikcja zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Odstraszały mnie też słowa Heather Morris na okładce i obawiałam się,że "Ostatni pociąg" będzie podobny do "Tatuażysty z Auschwitz". Na szczęście Meg Waite Clayton posiada więcej talentu od wspomnianej autorki.
Niestety talent to zaledwie połowa sukcesu.
"Ostatni pociąg" jest napisany poprawnie,jak szkolne wypracowanie,z kilkoma błędami,które nie są nazbyt rażące ale mnie przeszkadzały.
Po pierwsze określenie szturmowcy do opisu członków Hitlerjugend było dziwaczne i mnie się kojarzyło z Gwiezdnymi Wojnami. Nie wiem czy to wina autorki czy tłumaczenia a może moja bo namiętnie oglądam filmy Lucasa.
Po drugie ,przypominanie na każdym kroku,że dane przepisy zostały wprowadzone przez nazistów,że naziści zabijali,naziści rabowali itd.
Może odbieram to inaczej bo wychowałam się w domu,w którym zamiast bajek dziadek opowiadał jak to było "za niemca",podczas okupacji gdy sam nosił meldunki od i do partyzantów.I dla mnie i dla tych z mojego pokolenia to Niemcy zabijali,wprowadzali rygorystyczne przepisy i równie rygorystycznie je egzekwowali. No i akcja książki ma miejsce nie w Polsce i nie w czasie wojny ale tuż przed nią.Niemniej jednak ci naziści sprawiają wrażenie oderwanych od narodowości i przez to mniej wiarygodni.
Na pewno książka Meg Waite Clayton spodoba się wielu czytelnikom i wielu doprowadzi do łez. Jest bardzo filmowa i na pewno za jakiś czas zostanie zekranizowana.
Jest hołdem dla Geertruidy Wijsmuller-Meijeri innych,którzy pomagali ratować dzieci i za to autorce dziękuję bo nie znałam historii tej ważnej i odważnej kobiety.