Zane Grey to amerykański pisarz żyjący na przełomie XIX/XX w., jeden z twórców klasyki westernu. W swojej powieści Ostatni mieszkaniec równin wprowadza czytelnika w niezwykły świat Dzikiego Zachodu – w rozległe prerie, kaniony i skaliste wąwozy. Grupa łowców bizonów pod wodzą mormońskiego przewodnika Jima Emmetta i jego przy-jaciela Buffalo Jonesa, rozpoczynając wędrówkę od pustynnych terenów Arizony, wyrusza w niebezpieczną, pełną przygód drogę. Wszystko się rozpoczyna od intrygującej sceny spotkania z Indianami Nawaho, przed któ-rymi Jones przechwala się, że chwyci kuguara na lasso. Śmiałą zapowiedzią schwytania tak zwinnego i groźnego drapieżnika budzi zdumienie i niedowierzanie Indian, odznaczających się przecież odwagą, siłą i sprytem. Na kolejnych kartach powieści Jones okaże się ciekawą, silną osobowością, ale też złożoną psychologicznie postacią. Książkę Greya można by nazwać „powieścią drogi”, bo cała jej akcja to ekscytująca, choć trudna i wyczerpująca wędrówka – często w ekstremalnych warunkach. Istotną kwestią jest tu ścisła relacja człowieka i przyrody – niebezpiecznej, ale i fascynującej. Drastyczne opisy jaskiń zamieszkałych przez budzące strach i odrazę wije, tarantule, stonogi, grzechotniki i skorpiony – dla równowagi przeplatają się z malowniczymi widokami, urzekającymi swoim pięknem. Raz jest to rozgwieżdżone niebo, niekiedy nawet zorza polarna, innym razem pokryte śnie-giem rozległe przestrzenie, po których przebiegają stada zwinnych jeleni i reniferów. Opisy przyrody stanowią bardzo ważny element powieści. Czytelnika oczarowują zarówno różowe klify Utah, jak też zapierający dech widok Wielkiego Kanionu Kolorado, czerwone skały i strome urwiska, a także pełne wdzięku cedry, świerki i jodły. Trwogę pomieszaną z podziwem budzi występujące na pustyni zjawisko mirażu, które przytrafia się wędrującym łowcom. Choć bohaterowie powieści są poddawani nieustannie ciężkim próbom, niekiedy sytuacjom skrajnym, na granicy życia i śmierci, nie opuszcza ich poczucie humoru i skłonność do żartów. Łowy tu występują w podwójnym znaczeniu – dosłownym, ale i przenośnym. Istniała już wówczas fotografia i niemałym osiągnięciem było sfotografowanie pędzących mustangów, co było wielkim pragnieniem jednego z bohaterów. Czy wspomnianemu na początku Jonesowi udało się schwytać kuguara na lasso? Czytelnik musi uzbroić się w cierpliwość i sam się tego dowiedzieć...