Książka od długiego czasu leżała na półce i czekała... Aż dopadło mnie zapalenie gardła i antybiotyk na tydzień, a to wszystko zbiegło się z Amberkowym 4letnim pobytem u nas, którego niestety nie było dane nam świętować...
Książka jest tematem akurat na jesień i nastrój, jaki panuje nim przyjdzie Święto Zmarłych. Śmierć głównie kojarzy się ze starszymi ludźmi, starością i końcem życia... Z tej książki dowiemy się, jak ten koniec może wyglądać...
Oskar jest jednym z głównych bohaterów, ale też i towarzyszem lekarza, który jest autorem książki. Śledząc wraz z nim jak Sherlock Holmes poczynania kota na oddziale, poznajemy historie wielu ludzi i ich rodzin, których bliscy odchodzą.
Oskar przeprowadza ludzi za Most, a zanim to się stanie poznajemy etapy jakie sieje spustoszenie demencja i wspomniana tam choroba Alzheimera. Okazuje się, że to wcale nie rzadka choroba wśród starszych osób, że zaczyna się sporo wcześniej niepozornie... By na koniec człowiek nie poznawał nikogo z bliskich i był zdezorientowany.
Książkę czyta się szybko, ale też i ciężko, bo sam temat jest nieco ciężki. Trzeba sobie uzmysłowić, że każdego z nas to może czekać. A koty? Koty zawsze były i są magicznymi stworami w naszym życiu. Tworzą dom tam, gdzie się znajdują i chciałabym, aby były ze mną do samego końca - tak jak Oskar u swoich pacjentów.
Pozycja obowiązkowa dla każdego kociarza i nie tylko!