Książka bardzo miła i przyjemna. Fajnym motywem są obrazki w czarno białych odcieniach. Sprawiają, że książkę czyta się na luzie, bez przymusu. Druczek jest większy i przejrzysty, co ułatwiało czytanie. Rozdziały nie są za długie, należą bardziej do średniaków. Super pomysł na bohaterów, którzy niby są podobni, aczkolwiek mają inny sposób widzenia tych samych rzeczy. Jedni udają wszechwiedzących, inni zagubionych, bywają podstępni i przesadnie mili. Knują spiski i wyczekują, kiedy komuś powinie się noga. Pozycja porusza motywy sprzątania śmieci. Pani fryzjerka twierdzi, że elicie nie wolno podnosić porozrzucanych puszek, bo tylko się tym poniża. Natomiast pani profesor nie widzi w tym nic dziwnego. Marzy jej się czyste osiedle i dlatego sprząta po pijaczkach. Jest przekonania, że każdy powinien to robić bez względu na stan, kim się jest. Ludzie z miasteczka uważają, że miejscowy, to tylko ten, który od urodzenia tam przebywał. Nie ważne, że ktoś wprowadził się tutaj dziesięć lat temu, dla nich zawsze będzie tym nowym, którego trzeba obserwować.
Bardzo zaciekawi ich widok młodej dziewczyny, której nie znają. Będą bacznie jej się przyglądać i wnioskują, że z jej przyjazdu wynikną tylko same kłopoty. Powracają też do dawniejszych czasów, gdzie każdy się z każdym znał i nie było takiej prywatności jak teraz. Teraz ludzie siedzą w domach na telefonach, a kiedyś wychodziło się na środek ulicy i dołączało do sąsiadek, by zwyczajnie o sobie opowiedzieć. Tęsknią za tymi czasami, choć nie wszyscy.
Na tym książka się nie kończy. To praktycznie dopiero początek sielankowego osiedla, który uwiódł mnie stylem wypowiedzi bohaterów. Coś jak sklepowa z Rancza i sceny, kiedy przychodzą do niej różne postacie i zwierzają się z problemów. Wszystko o wszystkim wiedzą i nie lubią zmian. Nie ważne jakie by nie zachodziły, oni zawsze będą je widzieć w gorszych perspektywach. A kiedy sprowadzi się do nich instruktorka jogi, to już widziałam w niej Lucy:-)
Mnie książka urzekła i bardzo się cieszę, że w domu mam drugą część:-)