„Opakowania czyli perfumowanie śledzia” Katarzyny Jasiołek to podróż do czasów PRL, dla jednych sentymentalna, a dla innych kompletnie nowa i odkrywcza. Autorka pokusiła się o przestawienie w jednej książce tego jak wyglądały opakowania w PRL zarówno jeśli chodzi o żywność, kosmetyki, chemię gospodarczą, tekstylia, lekarstwa, oraz jaką rolę pełnili dekoratorzy i jak dekorowano witryny sklepowe mając bardzo ograniczone fundusze i braki w towarach, a także jak wyglądała reklama w owych czasach.
W pierwszych latach powojennych opakowania produktów były szare i nijakie, brak było nawet odpowiednich pojemników, butelek, słoików do ich przechowywania i dopiero chęć eksportu wymusiła większą dbałość o to, aby opakowanie produktu zachęcało do jego zakupu. Niestety wiele produktów na polski rynek przez praktycznie cały okres Polski Ludowej pakowano w szare torebki (kasze, cukier), które często ulegały zniszczeniu i tym samym produkt nie nadawał się do spożycia. Papier na etykietach był również często słabej jakości, odklejał się i właściwie dopiero otwarcie pierwszych sklepów samoobsługowych przyczyniło się do poprawy jakości opakowań. Również z powodu braku papieru drukowano opakowania na papierze zastępczym z innych opakowań. Artyści czekali miesiącami na wydanie swoich płyt, bo brakowało papieru na koperty. Lata osiemdziesiąte zakończyły pewien etap w historii opakowań. Ważniejsze stało się zdobycie produktu niż to w co jest opakowany.
W okresie PRL byłam dzieckiem i praktycznie nie pamiętam (może poza kilkoma jak mydło Kajtek, denaturat, klej guma arabska, czy Muchozol) towarów, których zdjęcia zamieściła autorka w tej książce. Za to zabrakło produktów, które mi się kojarzą z dzieciństwem takie jak: napój Ptyś, czy oranżada w woreczku. Znajdują się w tej książce również produkty, których opakowania niewiele się zmieniły lub wręcz są takie same dziś, jak i kiedyś. Są to np. soki Tarczyn, perfumy pani Walewska, czy czekolady Wedel.
Książka jest przepięknie wydana i zawiera mnóstwo zdjęć: wystaw sklepowych, opakowań, plakatów, czy okładek płyt. Podziwiam tytaniczną pracę autorki, która odnalazła tak ogromną liczbę opakowań sprzed lat i zamieściła je w swoim dziele. Krytycznie muszę jednak ocenić warstwę tekstową, ale jest to moja subiektywna ocena wynikająca głównie z tego, że autorka zbyt dogłębnie weszła w temat przez co miejscami porządnie się wynudziłam, a nawet opuszczałam większe fragmenty tekstu, gdzie autorka opisywała kto zdobył nagrody w rozmaitych konkursach graficznych i wątpię czy są to informacje potrzebne przeciętnemu czytelnikowi. Dla mnie również minusem okazało się to, że autorka zamieściła ponad pięćset czterdzieści przypisów przez co ciężko mi się tę pozycję czytało.
Myślę, że dla osób starszych ode mnie lektura tej książki będzie cudownym powrót do młodości i do wspomnień, szczególnie w warstwie wizualnej. Jest to bardzo wartościowa pozycja i na pewno będę do niej wracać. Polecam osobom, których młodość przypadła w czasach PRL, a młodszym jako ciekawostkę o tym jak kiedyś wyglądały opakowania i jak to na przestrzeni lat się zmieniło.