"Lustro widzi tylko moją ostatnią z rzędu twarz, ja czuję wszystkie wcześniejsze" [...] Wszystko się przylepia do mózgu. W świecie jest za dużo treści"
"Odpływ" to druga książka pana Christensena przeczytana przeze mnie i podoba mi się chyba jeszcze bardziej niż wcześniejszy "Półbrat". Książka składa się jakby z trzech części, które przechodzą po kolei, jedna w drugą, miękko, płynnie i bez zgrzytów.
W pierwszej części poznajemy Chrisa, kilkunastoletniego chłopca, który właśnie przyjechał z matką na letnisko, na wakacje. Czas to szczególny, bo jest właśnie rok 1969 i tego lata Neil Armstrong, ma jako pierwszy człowiek, postawić nogę na księżycu. Chris ma kłopoty z jedną ze stóp, która nie chce go słuchać i ucieka gdzieś w bok...
Poza tym Chris vel Funder vel Chaplin vel Scrabble i jeszcze innych paru "velów", doświadcza tego lata, tego, co wielu chłopców w jego wieku. Niechcianych, chociaż potrzebnych przyjaźni. Chcianych, acz nieosiągalnych młodzieńczych romansów. Braku ojca i obecności matki, która zadaje za dużo pytań, oraz niemocy twórczej, która nie pozwala mu napisać wiersza, na okoliczność... Zadaje też sobie, właśnie wtedy bardzo ważne pytanie: "Dlaczego słowo "nie" jest takie trudne, chociaż ma tyle samo liter co "tak"?
W części drugiej poznajemy Franka Frrelliego, który otrzymuje bardzo ciekawą pracę. Zostaje mianowanym przez urząd z Ratusza, Pośrednikiem. Pewnie jesteście ciekawi, w czym to pośredniczy Frank? Tego wam nie zd...