Terror Rewolucji Francuskiej miał być w swym założeniu chirurgicznym zabiegiem regeneracji Narodu, gilotyna zaś stać się miała jego sterylnym narzędziem. Przemoc i cierpienie ograniczono do ułamka sekundy, powierzając eliminację chorych członków społeczeństwa perfekcyjnej i obiektywnej z pozoru maszynie. Projekt ten jednak zawiódł – Gilotyna nie była wcale sterylna, przynajmniej nie dla wyobraźni. Każdego dnia spływał z niej strumień krwi, strumień, który stopniowo przemieniał się w rzekę, morze, a wreszcie potop zalewający całą Francję. Radosny z powodu śmierci tyranów Lud przeistaczał się w zgraję tańczących wokół szafotu kanibali. Chirurgiczny zabieg okazywał się absurdalnym podziałem na gadające głowy i bezgłową resztę, którą członkowie Konwentu wykorzystywali do produkcji spodni lub karmienia więźniów. Takimi obrazami Terror zapełniał wyobraźnię ludzi schyłku Oświecenia. Książka ta opowiada o zmaganiach z ową spuścizną Terroru: o oczyszczającej mocy łez wylewanych nad grobami ofiar i octu, którym szorowano ślady krwi na podeście gilotyny. I o tym, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec każdej dziejowej traumy. Książka była nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Niezwykły debiut, świadczący o tym, że historię można czuć każdym nerwem i wszystkimi zmysłami. I co więcej, że swoją empatię można przekazać czytelnikowi. Jerzy Jedlicki „Polityka” Monika Milewska osiągnęła to, o czym wielu humanistów może tylko marzyć. Napisała książkę ważną, wykazując się znakomitą kompetencją, a jednocześnie napisała książkę po prostu bardzo ciekawą, którą czyta się jednym tchem. Marcin Król „Res Publica Nowa” Niesamowity portret Rewolucji Francuskiej. Jan Gondowicz „Tygodnik Powszechny”