Nie jest to jedna z tych romantyczno-ckliwych historii, gdzie kobiety ostatecznie znajdują szczęście. Poruszamy się tutaj w świecie zdrad. Ma się wrażenie, że niemal każdy z każdym, przy czym nikt o niczym nie wie póki pierwsze ogniwo nie pęknie - albo mówiąc dosadnie - nie kopnie w kalendarz. Los zadba już o to, że słodkie tajemnice wyjdą na jaw, gdy podczas miłosnych igraszek z kochanką umiera mąż bohaterki, co doprowadza do dalszego odkrywania kart układanki. I tak zdradzona, otrząsając się z żalu po starcie, planuje zemstę na kochankach.
Następują sytuacje, które spokojnie nazwiemy zamierzonymi zbiegami okoliczności, co w pisanej konwencji powieści z humorem powinny tworzyć wyśmienitą atmosferę nadającą całości lekkiego przyjemnego czytadła. Osobiście przyznam, że nie do końca odkryłam to w tym zasobie słów tworzących zdania złożone wielokrotnie, długie choćby i na pół strony, a do tego pewna maniera wysławiania się przez autorkę, co w sumie nadaje charakteru całości. Jak dla mnie nie sprawdziło się i miało to negatywny wpływ na odbiór.
Dlaczego wybrałam akurat taką książę? Bo lubię hiszpańskie czy włoskie obyczajówki, jednak te filmowe, bo z książką, a szczególnie w tym przypadku mimo sprawnie rozkręcanej fabuły i pewnego smaku dodanego poprzez ironię i nutę nonszalancji nie czułam tego co podczas sensu, gdzie bohaterki - podobnie jak tu - planują intrygi. Z drugiej strony uważam, że to treść w sam raz do stworzenia dobrego scenariusza i możliwe, że...