U Schulza, w jego opowiadaniach, nie było ostatniego zdania – każde było przedostatnie. Ostatnie zdanie znamionowałoby morał, puentę, a takiej nie ma (lub nie ma w sensie dosłownym). Albo ujmując rzecz inaczej: ci, którzy umarli zbyt młodo, nigdy nie zostawili ostatniego tekstu. Możemy jedynie konfabulować o ostatnim zdaniu Pessoi, Konińskiego czy wreszcie Schulza – że przywołam zmarłych przedwcześnie tych, którymi w swoich książkach się zajmowałem i którzy należą do tego samego pokolenia. Piszę więc także (a dlaczego nie?) krótkie prozatorskie formy o nim – tytułowe Repliki i Fikcje. Repliki jako narracje, z założenia, wiernie odtworzone – na wzór oryginału, którą jest biografia. I Fikcje – będące wytworem mojej wyobraźni. Z jego życia tworzę fabularyzowane curriculum vitae. […] Przedmiotem moich opowiadań mają być również istnienie, byt, emocje, które niełatwo ująć w ramy wyłącznie naukowe. Krótko mówiąc: czytam Schulza, by czytać też swój świat. Świat, który można stracić za dwa lata, trzy dni czy choćby w następnej chwili. Fragment książki Z założenia książka […] traktuje o katastrofalnej egzystencji i oryginalnej refleksji i idei artysty. Mówi o wyjątkowej twórczości i tragicznym życiu drohobyckiego pisarza i rysownika […]. Wypełnia pewną lukę i absencję w badaniach nad Schulzem. Strony dyskursu filozoficzno-eseistyczno-naukowego raz po raz oddają niespójność schulzowskich światów, zawierają konfrontacje i komparacje poglądów schulzologów oraz ich uzupełnienie – i polemikę z nimi – co w tym przypadku jest nie tylko kreacyjne, ale i konstruktywne.
Z recenzji dr hab. Pelagii Bojko
Z recenzji dr hab. Pelagii Bojko