Wszyscy odczuwaliśmy, odczuwamy i będziemy odczuwać strach oraz lęk. Te emocje towarzyszą nam od pierwszej do ostatniej chwili naszego życia. Ważne jednak, aby ich nie mylić, nie stawiać między nimi znaku równości. Można powiedzieć, że strach jest na swój sposób lepszy od lęku – jeśli nie przekracza pewnych granic, stanowi skuteczne źródło motywacji, uczy unikać błędów. Lęk zaś jest bardziej nieokreślony, trudniej znaleźć jego przyczyny, a przez to trudniej wykorzystać dla własnych korzyści. Autorzy tekstów zgromadzonych w tej książce – znakomici specjaliści z różnych dziedzin psychologii – podpowiadają, jak radzić sobie z tymi dwiema trudnymi emocjami, jak je rozróżniać i odpowiednio wykorzystywać. Radzą też, co zrobić, żeby nas nie zdominowały, nie odebrały nam radości życia i chęci do działania. A więc nie bójmy się rozsądnie bać... Doświadczanie bliskości uaktywnia różne lęki. Wiele osób balansuje między pragnieniem bliskości, lękiem przed wchłonięciem i przed utratą własnego Ja, a zarazem lękiem przed odrzuceniem. Boją się, że zatracą się w relacji, że będą musiały poświęcić wszystko, bo już nieraz to przeżyły. (...) Część osób pragnących bliskości czuje lęk przed odrzuceniem i bolesną pustką, która temu towarzyszy. Prawdopodobnie we wczesnym dzieciństwie doświadczyły one odrzucenia, a potem odtwarzają ten wzorzec w kolejnych ważnych relacjach. Chroniąc się przed cierpieniem, idealizują swoje związki. Starają się spełniać potrzeby partnerów i zrobić wszystko, by nie dać powodu do konfliktu, nie dopuścić do sytuacji grożących rozstaniem. Bywają więc uległe, rezygnują z siebie. W relacji czują się niepewnie, jakby stąpały po kruchym lodzie. Obawiają się, że gdy będą naprawdę blisko ukochanego, ten odkryje ich „ciemne strony”, a wtedy niechybnie zostaną porzucone. Wstydzą się siebie, czują się nie dość dobre, nie dość godne, by je kochać. Dlatego boją się dzielić sobą, nie wychodzą z inicjatywą. Oczekują, że to partner podejmie ryzyko odsłonięcia siebie, swych emocji i myśli. On narzuci tempo budowania relacji. Jednocześnie asekurują się i nadmiernie się kontrolują. Nic dziwnego, że mają trudności ze spontanicznością. (Aneta Cieśla, „Tak blisko, że aż za...”)