" … Po obiedzie wujek Harry obchodził rancho
z ojcem Boba, a Bob wyruszył na poszukiwanie Smutnego Sama. Znalazł go w najdalszym kącie corralu, z zamyśleniem obgryzającego zwisającą zza ogrodzenia gałąź dzikiej jabłoni.
Smutny Sam bowiem nie był kowbojem, a pięknym czarnym koniem, który nigdy dotąd nie pozwolił się nikomu dosiąść. Wuj Harry, Kabanos, Tyci Tom, a nawet najlepszy jeździec z okolicy: Poskramiacz z Trynidadu, w ciągu sekundy znajdowali się na ziemi, zrzucani przez parskającego gniewnie Smutnego Sama.
Kiedy Bob przyglądał się koniowi, usłyszał nagle za sobą nieznajomy głos:
– Piękny koń, co?…"
z ojcem Boba, a Bob wyruszył na poszukiwanie Smutnego Sama. Znalazł go w najdalszym kącie corralu, z zamyśleniem obgryzającego zwisającą zza ogrodzenia gałąź dzikiej jabłoni.
Smutny Sam bowiem nie był kowbojem, a pięknym czarnym koniem, który nigdy dotąd nie pozwolił się nikomu dosiąść. Wuj Harry, Kabanos, Tyci Tom, a nawet najlepszy jeździec z okolicy: Poskramiacz z Trynidadu, w ciągu sekundy znajdowali się na ziemi, zrzucani przez parskającego gniewnie Smutnego Sama.
Kiedy Bob przyglądał się koniowi, usłyszał nagle za sobą nieznajomy głos:
– Piękny koń, co?…"