Czy wy wiecie, czy nie wiecie? Czarownice są na świecie!
Willow McKenzie nie ma łatwego charakteru, nawet jej najlepsza przyjaciółka uważa ją za straszną wiedźmę – i to dosłownie! Willow pochodzi bowiem z wiekowej rodziny czarownic i nieprzywykła ukrywać swojego daru. Jednak jak okropna by nie była, nie zasłużyła sobie na takiego sąsiada jak Pan Wallace!
Dziewczyna z nietypową dla siebie cierpliwością znosi zachowanie domorosłego łowcy czarownic, przynajmniej do chwili, gdy ten celowo krzywdzi jej kota. Uwierzcie mi, nie chcielibyście się znaleźć po złej stronie zemsty, gdy wymierza ją czarownica pokroju Willow.
Pełna werwy i humoru opowieść o perypetiach młodej wiedźmy i Ly Erga – szkockiego wojownika fae przyzwanego pod wpływem emocji na pohybel jej wrogom - przepełniona drobnymi złośliwościami, celnymi docinkami i trafiającymi idealnie w punkt ripostami głównej bohaterki była zdecydowanie tym, czego było mi trzeba.
Muszę przyznać, że choć po zapoznaniu się z I tomem Czarownic z Inverness nie polubiłam Willow to w II dziewczyna zdecydowanie mi zaimponowała, dowodząc że nie należy oceniać książki po okładce. Okazuje się bowiem, że ta postać to nie tylko paskudny charakter zapakowany w ładny „papierek”, gdy przychodzi walczyć o rodzinę i rodzące się uczucie kolejna z wiedźm McKenzie wcale nie odbiega tak bardzo od przyjętego szablonu i gotowa jest poświęcić samą siebie, by uratować bliskich.
Sporym zaskoczeniem i ogromnym plusem była dla mnie postawa głównej bohaterki. „Arm candy” okazała się odważna, niezależna i wyemancypowana. Okazało się, że nie tylko ładnie wygląda, ale potrafi też z sukcesem prowadzić interesy czy negocjować z łowcami czarownic, radzi sobie tak samo dobrze, gdy należy zachować zimną krew jak i wtedy, gdy sytuacja wymaga nieco bardziej kreatywnych rozwiązań.
Jak dla mnie solidne 8/10 O jeden urok za daleko to taka książka, którą żal odkładać. Lekka, zabawna i rozgrzewająca serduszko odpowiednią dozą romantyzmu. Zafundowała mi wieczór pełen świetnej zabawy i ochotę by sięgnąć po kolejny tom ( którego nie ma L ). Pokochałam Czarownice z Inverness od pierwszego tomu i ta miłość chyba prędko nie wygaśnie <3 Zdecydowanie polecam!
P.S. Tak, tak nie oceniamy po okładkach, ale nie mogę nie zauważyć, że okładki tej serii są bardzo ładne <3 i idealnie trafiają w mój gust.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
#współracarecenzencka
#współpracabarterowa
#współpracareklamowa