To bardzo mocna, bardzo ważna książka dla każdego, kto potrafi przyjąć do wiadomości, że ludzkość nie składa się wyłącznie z białych mężczyzn.
Autorka w kolejnych rozdziałach udowadnia, jak bardzo świat skrojony jest dla mężczyzn, jak bardzo to, co ich dotyczy, uważane jest za typowe i uniwersalne, jak często problemy i potrzeby kobiet kompletnie nie są brane pod uwagę i w jak szerokim zakresie się to dzieje.
Począwszy od kolejności odśnieżania dróg, sposobu projektowania publicznych toalet, systemy komunikacji publicznej, poprzez projekty domów (nawet jeśli teoretycznie miały służyć poprawie życia), lukę płacową, występującą praktycznie we wszystkich krajach świata, mit merytokracji, po taki "drobiazg", jak odzież ochronną, teoretycznie unisex, a w praktyce kompletnie nie dostosowaną do specyfiki kobiecego ciała - na każdym kroku widać, jak bardzo świat jest dla mężczyzn.
Nie miałam pojęcia, że samochody, które mają wysoką ilość gwiazdek w testach zderzeniowych - wcale nie są tak bardzo bezpieczne dla kobiet, bo do badań używa się manekinów o posturze męskiej, lub co najwyżej - pomniejszonej, ale nie uwzględniającej wielu istotnych różnic w budowie i funkcjonowaniu.
Nie wiedziałam, że leki, które teoretycznie są dobre i skuteczne, mogą okazać się szkodliwe dla kobiet, ponieważ testowane są na mężczyznach, bo to łatwiejsze, a organizmy kobiet reagują na nie zupełnie inaczej.
Autorka porusza ogromną ilość tematów, pokazuje, jak bardzo brakuje kobiecego głosu w ogromnej ilości spraw, które kobiet dotyczą, udowadnia, że prawie nigdy nie prowadzi się badań nad rozmaitymi kwestiami z uwzględnieniem różnic płciowych, pokazuje jak rozmaite przepisy są konstruowane w sposób wysoce niekorzystny dla kobiet.
Spotkałam się gdzieś z określeniem, że książka jest tendencyjna. Moim zdaniem, książka pokazuje, jak bardzo tendencyjny jest świat, męski świat.