Wiem, że Fryderyk Nietzsche to filozof germanistów, którego się nie czyta, tylko o którym się pisze. Powiedział mi to dwadzieścia lat temu mój serdeczny przyjaciel, wówczas magister, a dziś profesor, Werner Stark z Marburga, jeden z najwybitniejszych znawców Immanuela Kanta. Znam też anegdotę krążącą wśród kolegów z Uniwersytetu Jagiellońskiego: Kraków jest dziś pełen młodych wybitnych znawców filozofii Nietzschego, z których każdy rozpacza, bo filozofię tę zrozumiał tylko on, a oprócz niego piszą o niej różni dyletanci. Mimo to zdecydowałem się napisać niniejszą "konserwatywną", gdy idzie o moje zainteresowania filozoficzne, książkę. Konserwatywną, bo wracam w niej do swych zainteresowań z czasów młodości, gdy pisząc rozprawę doktorską chciałem stworzyć coś, czego nikomu do tej pory stworzyć się nie udało i czego, dziś to już wiem, stworzyć się nie da: monografię poświęconą konfliktowi Nietzschego i Ryszarda Wagnera. Konflikt ten, a wcześniej przyjaźń obu twórców, sytuowały się na tak wielu płaszczyznach, że zrekonstruowanie ich jednolitego sensu jest właściwie niemożliwe. Wagner, wielki muzyk, twórca Akordu Tristanowskiego czy Cudu wielkopiątkowego, był kimś zupełnie innym, aniżeli znienawidzony przez Nietzschego Wagner-demagog, skutecznie wprowadzający w ekstazę ogłupiałe tłumy. W niniejszej rozprawie, poświęconej stanowisku Nietzschego, zająłem się tylko tym drugim, ale to nie jest cały mój Wagner.