RECENZJA „Niedźwiedzia przysługa” Matthew Hongoltz-Hetling w przekładzie Aleksandry Paszkowskiej.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam wzmiankę o tej książce u Diany z @bardziejlubieksiazki (tak tak, generalnie to Diana to jedna z moim bookstagramowych Guru, dzięki której przeczytałam już sporo książek godnych polecenia i będę ją Wam polecać!) byłam pewna, że muszę to przeczytać.
No bo jak inaczej? Amerykańskie miasteczko, niedźwiedzie, utopia… no i polecajka od Diany.
W końcu udało mi się dostać w swoje łapki tę pozycję i zanurzyłam się w historii, jaką przedstawił nam Matthew.
- Dziękuję Aleksandrze Paszkowskiej bo jej tłumaczenie to dla mnie majstersztyk - czytało się lekko i przyjemnie.
- Cytaty przed każdym rozdziałem… jak na początku były całkiem miłym przerywnikiem, tak do końca człowiek miał wrażenie, że autor wrzucił do Google zapytanie „cytaty z niedźwiedziami” i wklejał jak leciało, czasem bez składu, ładu czy ogólnego powiązania.
- Baribale - wiecie jak wyglądają? Różnią się znacznie od naszych niedźwiedzi, są mniejsze i mają takie ciemne umaszczenie. No z filmów można wyciągnąć wniosek - jakie słodziaki! A jak jest naprawdę? Bardzo podobały mi się historie przytoczone w tej książce, i nie będę kłamać to dla nich przewracałam stronę za stroną. No bo powiedzmy sobie szczerze, na jednej szali macie libertariańską utopię a na drugiej misiaki. No prosty wybór.
- Objętościow...