Wieloznaczność – to pierwsze słowo, które przychodzi na myśl podczas lektury książki Pawła Gorszewskiego. Już sam tytuł można interpretować co najmniej na dwa sposoby, szczególnie ten drugi, „podskórny” trop okazuje się interesujący, z jednej strony jako refleksja nad istotą ludzkiej egzystencji, z drugiej zaś, jako wskazówka i klucz do pisarstwa Pawła, eksponującego wewnętrzną emocjonalność bohaterów. To odczucie wieloznaczności towarzyszy czytelnikowi w toku całej lektury książki. Autor odkrywa przed czytelnikiem nieoczekiwane związki i skojarzenia faktów, wydarzeń i banalnych z pozoru gestów, nadając im nowe znaczenia i nowe symbole. W ten sposób to, co wydaje się znajome, nagle okazuje się tajemnicze i skomplikowane. Nic nie jest tak proste, jak się wydaje, a opis świata wykracza poza racjonalne definicje – zdaje się sugerować autor, chociaż w takim poglądzie nie ma z pozoru nic nowego i odkrywczego, to sam sposób przekazania tej prawdy okazuje się bardzo ciekawą czytelniczą przygodą. Przemieszanie – to z kolei drugie słowo, które przychodzi na myśl podczas lektury książki. Przede wszystkim jest to przemieszanie sfery sacrum i profanum. Niekiedy następuje ono na najprostszym poziomie, opartym na trochę prymitywnych, nawet nieco wulgarnych skojarzeniach, które u mniej wyrobionego czytelnika mogą wzbudzać ślad oburzenia. Tymczasem intencja autora jest chyba przeciwna: należałoby raczej ironiczne opowieści o rutynie, która zastępuje autentyczne przeżycie sacrum, interpretować przestawnie.
Dariusz Kiełczewski
Dariusz Kiełczewski