Psychopaci, złoczyńcy i wszelakie czarne charaktery – lubisz ich w literaturze? 💬
Ja wręcz uwielbiam! Dlatego, gdy tylko zobaczyłam książkę „Niech żyje zło” autorstwa Sarah Rees Brennan, wiedziałam, że będzie to lektura idealna. I wiesz co? Nie pomyliłam się!
Pomysł na fabułę jest genialny (chociaż początkowo może wydawać się dramatyczny, bo główna bohaterka, Rea, cierpi na śmiertelną chorobę, a jej czas się kończy) i został bardzo ciekawie rozegrany. Wraz z Reą przenosimy się do magicznego świata z jej ulubionej książki, gdzie dziewczyna staje się jednym z czarnych charakterów i musi odnaleźć kwiat, który pozwoli jej wyzdrowieć. Nie jest to jednak łatwe, bo mimo że Rea zna fabułę, szybko okazuje się, że historia żyje własnym życiem i mocno różni się od tego, co dziewczyna czytała.
Historia stworzona przez Sarah Rees Brennan naprawdę wciąga. Rea to cudowna i świetnie wykreowana postać. W roli Lady Raheli spiskuje, kombinuje, walczy o przetrwanie i przede wszystkim stara się udowodnić, że nawet czarne charaktery zasługują na szczęśliwe zakończenie. Bywały jednak momenty, kiedy odnosiłam wrażenie, że autorka wplatała pewne wątki na siłę, a inne przeciągała, przez co stawały się nużące. Na szczęście końcówka była tak zaskakująca i świetnie skonstruowana, że całkowicie wynagrodziła mi te drobne niedociągnięcia.
„Niech żyje zło” to naprawdę dobra powieść, pomimo kilku jej mankamentów. Osobiście rzadko sięgam po fantastykę, ale sposób, w jaki połączono tutaj świat fantastyczny z rzeczywistym, bardzo mi się spodobał i wzbudził we mnie mnóstwo emocji. Gdy wczytasz się głębiej w tę książkę, odkryjesz w niej drugie dno, które zmusi Cię do poważniejszych przemyśleń.
Polecam!
K.