Rae umiera. Chemioterapia nie przynosi pozytywnych skutków a ciało dziewczyny jest wycieńczone ciągłą walką o przetrwanie. Gdy tajemnicza kobieta oferuje jej szanse na przeżycie i przygodę wszechczasów, tylko głupi by odmówił.
Kiedy dziewczyna budzi się w ciele Lady Raheli w świecie na krawędzi wojny, pełnym potworów, magii, knujących dworzan i uroczych rzezimieszków nic nie może jej powstrzymać przed ruszeniem do ataku. Rae zawsze uwielbiała złoczyńców, ich mroczny styl i celne riposty, teraz gdy ma okazję wcielić się w jedno z nich, nie będzie się wahać. Czeka na nią kwiat ratujący życie i spiski, które same się nie uknują. Pierś do przodu i… Niech żyje zło!
No i mamy to! Epicka opowieść o świecie, w którym wreszcie to zło ma szansę odnieść sukces i święcić triumfy zamiast pokornie odchodzić w mrok, gdy dobro bryluje na salonach. Rae jako złoczyńczyni doskonale planuje swoje ruchy i zapewne wszystko poszło by idealnie, gdy nieco uważniej słuchała swojej siostry… A tak, intrygi musi prząść od ręki. Gdy plan za planem wydają się sypać coraz bardziej spektakularnie bohaterka musi zebrać się w sobie. Na horyzoncie majaczy nagroda za wszelkie złe czyny i nikt nie może stanąć jej na przeszkodzie do odzyskania zdrowia i dawnego życia. Tylko co jeśli zło zamiast czarnej przywdzieje szarą pelerynę a z bezimiennego tłumu, który nic nie znaczy, nagle zaczną odrywać się postacie, za które chce się walczyć?
Przyznaję się, że nie spodziewałam się wrażenia, jakie zrobi na mnie ta książka. Niech żyje zło to istna niespodzianka i choć zaczynałam czytanie z lekkim zwątpieniem dotyczącym „poziomu” to kończyłam absolutnie zachwycona plot twistem, ignorując wszelkie potknięcia.
Tłumaczenie i korekta pozostawiają sporo do życzenia, tego nawet nie próbuję ukrywać – w pewnym momencie mój poziom irytacji sięgnął takiego punktu, że zaopatrzyłam się w angielskojęzyczny ebook, żeby sprawdzić, czy to tłumaczka sobie nie poradziła, czy autorka zaszalała. Wyszło na to pierwsze, choć i Sarah Rees Brennan dorzuca tu swoje trzy grosze, tworząc w zdaniach konstrukcje tak karkołomne, że trzeba przeczytać je ze trzy razy, by ich sens do nas dotarł.
Jednak cała ta kawalkada drobnych pomyłek traci na znaczeniu, gdy na pierwszy plan wysuwa się historia złoczyńców, którym wreszcie ktoś postanowił dać głos. Ja osobiście byłam zachwycona tym jak toczy się akcja i sposobem w jaki autorka kreuje główną bohaterkę. Bądź, co bądź dziewczynę bardzo młodą i niedoświadczoną a jednak szalenie inteligentną, sprytną i przebiegłą, która nie waha się wykorzystać okazji, jeśli taka się nadarza.
- Oczywiście jak przy większości tak pełnych emocji książek, zdążyłam „nabawić się” ulubieńca i bardzo przeżywałam jego los –
Pozostaje wciąż zafascynowana tą opowieścią i z utęsknieniem czekam na kolejny tom, żeby dowiedzieć się czy złu uda się zwyciężyć i jak potoczą się losy Rae, Kobry i Klucza.
Niech żyje zło!
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu Insignis
#współpracarecenzencka
#współpracabarterowa
#współpracareklamowa