Mari Jungstedt, to kolejna autorka, z którą przyszło mi zaznajomić się po raz pierwszy. Jak zwykle ja, trafiłam na ósmy tom z Inspektorem Andersem Knutasem. Niestety i tą pozycją nie jestem usatysfakcjonowana.
Ta pisarka, jak widzę, posiada manierę szczegółów i szczególików, nikomu niepotrzebnych i niczego niewnoszących do sprawy. Jeśli pisze o meni jedzeniowym (a w tym tomie jest to częste) to z najmniejszymi szczegółami czytelnik dowiaduje się, co modelki jadły na sesji wyjazdowej. Równie szczegółowo dowiadujemy się jak kształtują się ich kreacje, na każdy z osobna występ na wybiegu, od bielizny po buty.
Drugim minusem, w moim mniemaniu jest powtarzanie oczywistych oczywistości, tam, gdzie jest to zupełnie zbędne.
"Oba przestępstwa są ze sobą powiązane", każdy przedszkolak by się tego już domyślił, nie trzeba mu tymi oczywistościami walić po oczach. Raziła mnie też pewna naiwność, niektórych postaci. Oto właściciel agencji modelek, żonaty i dzieciaty facet, powiedzmy w sile wieku, a tak paskudnie dający się nabrać, w dodatku na niespecjalnie wymyślny fortel, zwłaszcza że parę dni wcześniej zostaje zamordowany fotograf, który dla niego pracował.
Jednak książka ta, ma też swoje plusy, a właściwie, jeden plus, za to dość spory. Mianowicie chodzi mi o zakończenie. Jest pięknie wykonana wolta i zakończenie staje się przez to mniej przewidywalne i zyskuje na zaskoczeniu.
Reasumując, polecać nie będę, jednak dam i tej autorce drugą...