Młodość to krzyk, co bardzo dobrze wie każdy, kto był kiedyś młody. “Nie pora umierać” to wyciąg prosto z młodzieńczych nocy, kiedy każde uczucie jest na ostrzu noża i strzela tysiącem ekspresji oraz prostych słów. Dobrze wejść na chwilę w podobną rzeczywistość, aby poczuć, jak znów bije serce w tym dobrze znanym rytmie.
Mam dwadzieścia cztery lata.
Posmakowałam
alkoholu
cielesności
bezsennych nocy
kokainy.
Mało?
Nie dostanę dzięki temu pracy.
Nie założy nikt ze mną rodziny.
Strzeliłam sobie w głowę siedem razy.
Pierwsza kula zmąciła mi rozum.
Druga kula zmroziła me ręce.
Trzecia kula zadrgała mi w duszy.
Czwarta kula zabrała mi serce.
Piąta kula wybiła mi z głowy
myśli, plany, tęsknoty młodzieńcze.
Szósta kula chybiła, więc siódmą
wystrzeliłam już tylko na szczęście.
Modlitwa naszego związku brzmi:
obym tylko nie zaszła w ciążę.
Miłości za mało i na dwoje,
a dziecka pokochać nie zdążę.
Mam dwadzieścia cztery lata.
Posmakowałam
alkoholu
cielesności
bezsennych nocy
kokainy.
Mało?
Nie dostanę dzięki temu pracy.
Nie założy nikt ze mną rodziny.
Strzeliłam sobie w głowę siedem razy.
Pierwsza kula zmąciła mi rozum.
Druga kula zmroziła me ręce.
Trzecia kula zadrgała mi w duszy.
Czwarta kula zabrała mi serce.
Piąta kula wybiła mi z głowy
myśli, plany, tęsknoty młodzieńcze.
Szósta kula chybiła, więc siódmą
wystrzeliłam już tylko na szczęście.
Modlitwa naszego związku brzmi:
obym tylko nie zaszła w ciążę.
Miłości za mało i na dwoje,
a dziecka pokochać nie zdążę.