Narrator nowej powieści A. Kuśniewicza sięgając we wspomnieniach do okresu dzieciństwa i młodości, spędzonych w małym miasteczku, z jego specyficznym klimatem i swoistą egzotyką, odbywa podróż w czasie w Dawne, w Przedczas, „gdy niemal wszystko było wolno, bo niewiedza rozgrzesza”. Przeszłość wraca do niego jako czas przywołany, lecz nieodwołalnie zamknięty. „(...) ja, niemal już nawracający, na poły nawrócony wraz z kierowanym przeze mnie dwukonnym pojazdem (pamięci? Upływu czasu? Fal czy podmuchów nachylających źdźbła? – czy ja wiem), na jakimś półzakręcie, w półgeście (...) Nawracam konie. Rasowa para. No i zawrócę. Nawrócę. Okazuje się, że nie ma żadnego sposobu na oderwanie się, na porzucenie zaklętych okolic tej ziemi (...) Zawróciwszy w Dawne, wolne od skażenia Świadomością, zjeżdżałem z ulgą w dół, w tak znaną mi od maleńkości dolinę (...)”