Wielka miłość, oszałamiające szczęście, nadzieja na piękną przyszłość, wypadek… i śmierć. Co dalej? Trzeba jakoś żyć… no właśnie – „jakoś”…
Kiedy Molly wychodzi za mąż za Kevina, z radości unosi się wręcz nad ziemią… Niestety, nie każdy ślub kończy się „i żyli długo i szczęśliwie…” Świeżo poślubiony mężczyzna ginie, a młodziutka wdowa musi spróbować utrzymać się na powierzchni. Ma wsparcie rodziców i brata, jednak ich opieka ją przytłacza, czuje się, jak w złotej klatce.
Na powierzchni utrzymuje ją jedynie praca kelnerki w nocnym klubie. To tam, w lekko niezręcznej sytuacji, poznaje przystojnego Ethana… Każde z nich oczekuje jednak czegoś innego, więc od początku jest jasne, że nie będzie to łatwa relacja.
Powieść emanuje życiową mądrością. Przede wszystkim uczy, że zawsze jest powód, aby żyć. Nawet ogromna rozpacz, żal czy zgorzknienie nie mogą sprawić, że będziemy bali się życia pełną piersią. Musimy sobie uświadomić, że straconego czasu nigdy nie odzyskamy, a aby przezwyciężyć strach – należy się z nim zmierzyć. Czasami trzeba skorzystać z profesjonalnej pomocy, bo właściwa terapia pomaga w uświadomieniu problemów, z jakimi się borykamy, dopiero wtedy może się rozpocząć prawdziwa walka…
Uwierzcie, po każdej tragedii można się podnieść, bo drzemią w nas ogromne pokłady siły i woli przetrwania. Zapamiętajcie cytat: „Życie jest zbyt krótkie, by pozwalać lękom pozbawić mni...