Ze wstępu:
Zanim António Emilio Leite Couto vel Mia Couto stał się znanym dziennikarzem i pisarzem, jako mały chłopiec zawsze chciał być kotem, lubił miauczeć i jadać z kociej miski kocie łakocie. Stąd właśnie wzięło się to moje przybrane imię – tłumaczy się pisarz, gdy go pytają dlaczego do gęstego zarostu nosi raczej żeńskie imię Mia. Lubi wchodzić w czyjąś skórę a nawet duszę, zaskakiwać, kwestionować rutynowe skojarzenia i wszelkie szufladkowanie osobowości i twórczości. Uwielbia i uprawia teatr. Z satysfakcją wspomina w jednym z wywiadów, że będąc w Hawanie jako członek (a nie członkini!) oficjalnej delegacji prezydenta Mozambiku, otrzymał od Fidela Castro kobiece upominki – wytwory kubańskiego rękodzieła: spódnicę, korale, kolczyki. Prezydenckie służby protokołu dyplomatycznego rozdzielały upominki wedle imion.
Uściślanie tożsamości Mia Couto jest więc zajęciem tyleż skomplikowanym co bezużytecznym. „Każdy człowiek to inna rasa” – ta sentencja stała się światopoglądowym credo pisarza. Programowo wymyka się on klasyfikacjom. Henning Mankell, szwedzki pisarz mieszkający w Mozambiku, podejmuje jednak wyzwanie. „Mia Couto to biały o czarnej duszy” – obwieścił. Diagnozę tę podchwyciły i utrwaliły dziesiątki recenzji i setki internetowych wpisów.