Nie ukrywam, że początkowo ciężko miałam się wdrążyć w styl i historię tego autora. Wydawało mi się, że jestem pacjentem psychiatryka, który na swojej drodze spotyka różne dziwne osoby. Niemal czułam, jak głosy z głowy Todda, czyli głównego bohatera, wpadają do mojej psychiki i robią tam wielkie zamieszanie. Nie rozumiałam po co rozmawia on z psem i dlaczego w ogóle z nim rozmawia telepatycznie. W ogóle nie rozumiałam o co chodzi temu psu, kiedy wypowiadał się bez składnie, co bardzo mnie irytowało. Dopiero po pewnym czasie zaczynałam dostrzegać fabułę książki, gdyż początkowo moje myśli skupiły się na rzeczach, których nie potrafiłam pojąć.
Przyznam, że Todd Hewitt nie ma tutaj łatwego życia. Pomijając fakt, że ludzie uważają go za dziwaka, ma jeszcze trochę czasu na osiągnięcie pełnoletności. Przy czym pełnoletność posiada się tutaj mając trzynaście lat! Doprawdy, ciekawe podejście ludzkości, zwłaszcza, że żyje w osadzie pełnej samych mężczyzn. Nic zatem dziwnego, że nie potrafi się tu jakby zaklimatyzować. Dodatkowo z czasem wyczuwa, że osadnicy mu o czymś nie mówią. Nawet nie zdaje sobie sprawy o wysokości tej tajemnicy. Kiedy jednak zaczyna ją odkrywać, jest tak przerażony, że zwyczajnie ucieka. Rozpoczyna się za nim pościg na śmierć i życie. Wtedy też poznaje pewną dziewczynę, której zachowania w ogóle nie rozumie. Nie rozumie co się z nią stało i dlaczego jeszcze żyje. Tutaj akcja bardzo się rozkręca, aż połykamy kolejne zdania w całości. W tym momencie już mn...