George Orwell (właściwie Eric Blair) żył w latach 1903-1950. Uważany za klasyka literatury brytyjskiej i światowej XX w. Autor m.in. FOLWARKU ZWIERZĘCEGO oraz ROKU 1984 - książek, które weszły do kanonu dzieł ubiegłego stulecia. Eseista, krytyk literacki, dziennikarz, badacz kultury popularnej i masowej, miłośnik i piewca Merry Old England, działacz socjalistyczny. Przyjaciel Polski i Polaków.NA DNIE W PARYŻU I W LONDYNIE to jedna z najlepszych książek w dorobku George Orwella, oparta na osobistych doświadczeniach autora z czasów burzliwej młodości. Stanowi barwną, a jednocześnie nasyconą przejmującym realizmem opowieść o życiu ludzi odrzuconych, bytujących na marginesie społeczeństwa-włóczęgów, bezrobotnych, bezdomnych. Wielu z nich to przedstawiciele zubożałej klasy średniej, ofiary zapaści gospodarczej, która dotknęła Anglię i Francję w latach 30 ubiegłego stulecia.Podczas pobytu w Paryżu Orwell pracował "na czarno" jako pomywacz w restauracji jednego z eleganckich hoteli. Rozdziały, w których zrelacjonował swoje przeżycia, są przez znawców tematu zaliczane do najwspanialszych w historii literatury opisów "świata ukazanego od kuchni".Najosobliwszym jednak typem, jakiego poznałem w hotelu, był pewien "dodatkowy" plongeur. Zaangażowano go na jeden dzień z gażą dwudziestu pięciu franków, w zastępstwie chorego "Węgra". Był on Serbem, krępym facetem o zwinnych ruchach, liczącym około dwudziestu pięciu lat; władał sześcioma językami, w tym angielskim. Wydawało się, że zna pracę w hotelu od podszewki: do południa harował niczym niewolnik. Następnie, gdy tylko zegar wybił godzinę dwunastą, nadąsał się, jął wymigiwać od pracy, ukradł wino, ukoronowaniem zaś wszystkiego była zapalona fajka w ustach, z którą zaczął paradować jakby nigdy nic. Za palenie tytoniu groziły oczywiście drakońskie kary. Wieści o Serbie doszły do uszu dyrektora, który, kipiąc wściekłością, zszedł do nas, żeby poddać delikwenta przesłuchaniu.- Dlaczego, do jasnej cholery, palicie w tym pomieszczeniu?-wrzasnął.- Dlaczego, do jasnej cholery, masz pan taką gębę?-odparował spokojnie Serb.Nie potrafię nawet oddać bluźnierstwa, jakie zawierały te słowa. Gdyby plongeur odpowiedział w ten sposób szefowi kuchni, ten rzuciłby mu w twarz talerzem gorącej zupy. Dyrektor wycedził natychmiast: - Zwalniam was! - po czym o godzinie drugiej Serb otrzymał swoje dwadzieścia pięć franków wraz z poleceniem oddalenia się. Nim nas opuścił, Borys zapytał go po rosyjsku, co takiego kombinuje. Przetłumaczył mi potem wyjaśnienie Serba:- Spójrz, mon vieux, jeżeli będę pracować do południa, muszą wypłacić mi dniówkę, prawda? Takie są przepisy. A co za sens pracować, gdy zarobiłem już swoją dniówkę? Powiem ci więc, jak postępuję. Idę do hotelu, zatrudniam się jako "dodatkowy" i pracuję jak wół do południa. Potem, gdy wybije dwunasta, zaczynam wyczyniać takie hece, że muszą się mnie pozbyć. Dobre, co? Najczęściej wylewają mnie o godzinie wpół do pierwszej, dziś wylali o drugiej, ale ja nie dbam o to. Zaoszczędziłem cztery godziny pracy. Jedynym mankamentem jest to, że nie można powtórzyć tego numeru dwukrotnie w tym samym hotelu.