Popołudniowa herbata była dla babki rytuałem.
Od pierwszego dnia, kiedy Sheila tu przyjechała, całe to zamieszanie wokół picia herbaty wydawało się jej śmieszne i trochę absurdalne: na atłasowym obrusie musiała stać krucha porcelanowa zastawa i srebrne łyżeczki o muzealnej wartości. Dwudziestotrzyletnia dziewczyna nie bardzo pojmowała na początku, po co to wszystko, ale po dwóch miesiącach zaczynała się powoli przyzwyczajać i rozumieć, czemu było to dla babki takie ważne.