'' I wymyślę dla siebie święty spokój, najbardziej bowiem lubię mieć święty spokój. Nie należy brać udziału w świecie, mieszać się do spraw ludzi .
I wymyślę tego, kto przeżyje za mnie moje życie: niespokojne, poranione, bezsensowne, bezładne, przypadkowe ''
To była jedna z ważniejszych książek w moim życiu, jedna z tych nielicznych, do których miałam wrócić po dekadzie, albo i po dłuższym czasie, by sprawdzić powtórnie siłę jej '' rażenia ''. Coś jak '' Buszujący w zbożu '' dla tamtego pokolenia młodych gniewnych, zbuntowanych i zrezygnowanych jednocześnie. Przeczytałam ją więc powtórnie po blisko dwóch dekadach nawet. Już do mnie tak silnie nie przemawia, owszem, wciąż uważam ją za dobrą książkę i myślę, że właściwie to swoje zadanie, w swoim czasie spełniła, jednak teraz mogłabym ją spokojnie komuś odstąpić bez żalu i bez poczucia straty. Wciąż podobały mi się, zwłaszcza te momenty '' senne '', te zahaczające o prozę poetycką. Na przykład z lekka makabryczna historia wisielca, któremu ktoś ukradł buta i przez to marzła mu stopa albo topielca, który trochę już poodpadał i nie wiedział co z tym zrobić, więc musiał zasięgnąć rady z pewnego poradnika. Czytałam wciąż z zainteresowaniem, lecz poziom moich emocji był ledwie letni, zupełnie inaczej niż przy pierwszym czytaniu. Jednak wciąż myślę, że młodym zagubionym w dzisiejszym coraz dziwniejszym świecie, książka ta może się spodobać, mimo że opowiada o czasach zgoła innych niż te obecne.