Od samego początku, kiedy tylko tą książkę ujrzałam, wiedziałam, że jest inna od wszystkich. Wciągnęła mnie od pierwszej strony trzymając do końca w głębokim napięciu. Jej prostota przekazu aż boli. Bolało mnie czytanie każdej strony, każdego wydarzenia i sposobu traktowania tego chłopca. Dla rodziców był chodzącym fajtłapą, który wie za dużo. Nie rozumieli jego potrzeby czytania książek, wręcz denerwował ojca, kiedy wiedział co robi, gdy go w domu nie było. Był zły, bo Raul widział jak zdradza jego matkę. Dopiekał mu słownie traktując jak chorego psychicznie. Kazał cztery lata starszemu bratu się nim opiekować, choć to starszy brat był chłopcem z wielkimi problemami. Ojciec Raula sam opowiadał jak jest nieobliczalny, choć za wiele informacji o nim nie ma. Ma budzić postrach i tyle. Jego ojciec to zwykły mechanik, który wciąż chwali się dawnymi medalami. Niby był wielkim sportowcem, jednak autor podkreśla, że czasy jego świetności dawno minęły. Za to nie minęło zamiłowanie do pięknych i młodych kobiet. Matka była postacią bardziej poboczną, na wiele rzeczy obojętną. Raul często wspomina tutaj pewnego kapitana, który zmuszał go do robienia mu dobrze. Często go obrażał i wykorzystywał, by zaspokoić swoje żądze. Groził mu śmiercią, choć Raul wiedział, kiedy umrze. Wierzył, że posiadał dar przewidywania czyjejś śmierci. Według niego dusza natrafiła na nie to ciało. Wciąż powtarzał, że jest Kasandrą, trojańską księżniczką. Z tego powodu był popychadłem, którym każdy pomiatał....