A gdyby tak połączyć romantyczne elementy od Jane Austen z tymi kryminalnymi od Agathy Christie i to wszystko wrzucić w świat Bridgertonów?🤗
Lynn Messina spróbowała tego dokonać i stworzyła serię "Kryminalne zagadki Panny Beatrice", której pierwszy tom niedawno miał swoją premierę.
"Morderstwo w Lakeview Hall" przyciąga nie tylko połączeniem gatunków i przepiękną okładką, mnie również przekonała informacja, że jest to tzw. cozy crime, w którym nie znajdziemy brutalności, a zbrodnię "oglądamy" jakby zza drzwi. Sama nie mam nic przeciwko drastycznym opisom, ale tutaj ta łagodność bardzo dobrze się sprawdziła, bo nie kłóciła się z innymi elementami, jak choćby z lekkim humorem.😊
Ale wróćmy do początku...
Beatrice Hyde-Clare to 26-letnia stara panna, która - jako sierota - mieszka u swojego wujostwa. Wraz z rodziną i innymi gośćmi spędza czas w domu państwa Skeffingtonów.
Przyjemny pobyt zostaje jednak przerwany makabrycznym odkryciem - w bibliotece panna natrafia na ciało jednego z przybyłych, a tuż obok stoi sam książę Kesgrave.
Choć nie pała do niego ciepłymi uczuciami - raczej co chwilę wyobraża sobie rzucanie w niego jedzeniem - w końcu zaczyna wierzyć, że to nie on jest sprawcą.
Nie może jednak zostawić wszystkiego w jego rękach, musi dowiedzieć się, co się stało zmarłemu, więc rozpoczyna własne śledztwo, które wkrótce przeobrazi się w pełnoprawną współpracę z księciem.
Do czego ona doprowadzi?
Czy odkryją wszystkie tajemnice posiadłości i jej gości?
Muszę zacząć najważniejszego kryterium podczas oceny czytanych przeze mnie kryminałów, a mianowicie od odpowiedzi na pytanie, czy odkryłam sprawcę zbrodni, zanim został nam przedstawiony. Zazwyczaj, jeśli domyślę się wcześnie, to nie czerpię zbyt dużej przyjemności z książki, więc tutaj pozytywnie się zaskoczyłam!
Autorka świetnie wyprowadzała mnie w pole, podsuwała logiczne argumenty i rzucała podejrzenia na odpowiednie osoby, a jednak w winę tej konkretnej ciężko byłoby mi uwierzyć. 😉 Jest to więc duża zaleta całej historii, że mimo absolutnego wciągnięcia się w fabułę i z ciekawością śledzenia kolejnych tropów, dopiero pod sam koniec wpadłam na ten właściwy. 😊
Jednocześnie nie był on bezsensowny czy niejako oderwany od historii, wszystko okazało się całkiem spójne, po prostu zaskakujące.😊
Tak więc kwestię klimatu Agathy Christie mamy załatwioną, kupuję to!
Przechodząc do Jane Austen i romantycznej strony tej historii, również muszę stwierdzić, że się nie zawiodłam!
Choć to dopiero początek przygód Beatrice i księcia, jeśli nie poszukamy informacji o kolejnych tomach, to nie dowiemy się nawet kim dla siebie ostatecznie będą, już teraz ich interakcje napisane są bezbłędnie. Zadziornie, z chemią, humorem, sprytnie. Bardzo polubiłam oboje, choć Damien nadal pozostaje nieco tajemniczy. 😉
A Bridgertonowie? No cóż, angielski klimat z czasów regencji jest, problem staropanieństwa jest, wszelkie tematy związane szukaniem mężów, swataniem itd. - są, więc i to porównanie możemy odhaczyć.
Pojawiło się kilka ciekawych wzmianek o... rolnictwie!😊 Tak to nazwę, żeby nie spojlerować. 😊 To też fajnie dało nam pojęcie o konkretnych czasach i stanowiło ciekawą, choć z pozoru nieważną drobnostkę.
Całość to naprawdę dobra, interesująca, wciągająca, ale zarazem bardzo lekka lektura. Czyta się ją przyjemnie, myślę też, że tłumaczenie zostało dobrze wykonane, a polski język fajnie oddaje klimat, który, jak podejrzewam, musiał być pokazany w oryginale.
Lubię też serie, w których główny wątek jest rozwiązany, ale na końcu każdej części pozostawiane są drzwi do kolejnej i ta się na taką właśnie serię zapowiada.
Z chęcią przeczytam kolejne tomy!
Ten oceniam na 7,5/10 i polecam, jeśli lubicie takie właśnie cozy historie, w której kryminał łączy się z obyczajem i małym przeniesieniem w czasie.😊