Jej Królewska Mość na tropie kolejnej zagadki kryminalnej!
Niedaleko królewskiej posiadłości w Sandringham zostaje znaleziona ludzka dłoń. Królowa Elżbieta II od razu identyfikuje jej właściciela po charakterystycznym sygnecie - należy do Edwarda St. Cyr, starego znajomego rodziny królewskiej. Był znany ze swojego barwnego życia, czym przysporzył sobie wrogów. Jednak kiedy pojawiają się kolejne ofiary, królowa i Rozie starają się rozwiązać zagadkę.
Z niecierpliwością czekałam, aż ta część wyjdzie i muszę przyznać, że autorka znowu stanęła na wysokości zadania. Uwielbiam takie cozy kryminały, które idealnie sprawdzają się na nadchodzące jesienne wieczory.
Również tym razem zaskoczył mnie pomysł na fabułę. Oprócz zagadki kryminalnej, autorka pokazuje nam, jak wyglądają święta rodziny królewskiej i jakie nastroje panują w Norfolk podczas bożonarodzeniowego przyjęcia. W tej części występuje także więcej członków rodziny królewskiej niż w poprzednich częściach, co moim zdaniem wyszło na plus, bo royalsi zostali wykreowani na normalne, zwykłe osoby. Sama królowa Elżbieta II to przesympatyczna starsza pani, która ponownie znalazła się w centrum zbrodni.
Oczywiście, i tym razem nie mogło zabraknąć Rozi, czyli asystentki osobistego sekretarza, z którą królowa tworzy duet idealny - niczym Sherlock Holmes i Watson.
Podoba mi się to, jak autorka po raz kolejny wciąga nas w sam środek śledztwa. Sprawnie operuje piórem, sprawiając, że ciężko odłożyć książkę nawet na chwilę.
Także i tym razem na końcu mamy małą zapowiedź kolejnej części, której wyczekuję już z niecierpliwością!