Przeczytane
Fantasy
Proza polska
2019
Oddałam
Przeczytałam tę książkę z ciekawości, bo autorka wydała coś nowego i chciałam się przekonać, czy będzie mi jej sposób pisania odpowiadał.
I co? Nie jestem pewna.
Może zacznę od plusów: podobał mi się pomysł pozostających na świecie pod różnymi postaciami osób zmarłych - te rusałki, zmory, chochliki, topielice, czasem widzialne, czasem nie, kupuję to, odpowiada mi. Narracja wieloosobowa - nie przeszkadza, czasem wręcz przeciwnie, pozwala bliżej się zaznajomić z którymś z bohaterów, bardziej odczuć jego emocje.
Fakt poszukiwania po latach zabójcy rusałki też mnie ucieszył, mógł być bardzo ciekawym elementem powieści, niestety, reszta nie bardzo mi się widziała.
Teraz przejdziemy do minusów: rozczarowała mnie autorka zakończeniem, po deklaracjach Rafała, że chce tylko na sobie polegać i nie korzystać z przekrętów rodziny, okazuje się, że jednak nie zrobił niczego, by wyjaśnić śmierć Natalii.
Jego narzeczonej, Elizy, początkowo było mi żal, bo wydawało mi się, że jej zależy na nim i ślubie, a on to traktuje dość obojętnie, ale zniechęciłam się do niej, kiedy oburzyła się na pomysł pociągnięcia do odpowiedzialności mordercy, motywując to bardzo egoistycznie, że „przez takie pomysły oni oboje wszystko stracą” i że przecież „po 30 latach to nieważne, kto zabił”.
Czyli bohaterowie nie dali się polubić – a to dla mnie duży minus przy lekturze. Samo zakończenie, zniknięcie Natalii – też do mnie nie przemawia.
Nie wiem, czy będę chciała przeczyt...